Monika i Adam - spotkanie, wędrowanie i sesja na Maderze.
Monika i Adam – spotkanie, wędrowanie i sesja na Maderze.
📷🇵🇹📷Wszyscy wiecie jak wyglada moja praca. Mimo tego, że wiele czasu spędzam wśród ludzi, na imprezach i sesjach to jednak w gruncie rzeczy jestem solistą. Nie przeszkadza mi to jednak mieć kolegów z pracy. Adama poznałem na weselu które prowadził jako @djwodzirejwolfi w podbydgoskiej Hulance. Póżniej Adaś przedstawił mi też miłość swojego życia czyli Monikę @talarczykowa i razem wtajemniczyli mnie w ich ciekawy projekt podróżniczy @uzaleznieniodzycia. Polecam śledzić ich IG, bo właśnie budują już drugiego busa mieszkalno – podróżniczego. Wyznali mi kiedyś w tajemnicy, że zainspirowani wielogodzinną obserwacją ślimaka (czy tam kraba – nie pamiętam) pragną posiadać dom zawsze przy sobie ;-). Żarty na bok. Kiedy okazało się, że w listopadzie 2021 ruszam na Maderę, wolfiko-talarczyki postanowiły skrzyżować swój szlak z moim.
Przygoda rozpoczęła się od odbioru tej słodkiej niczym rodzeństwo kociąt pary z lotniska im. Christiano Ronaldo w Funchal. Zdjęcia które tu zobaczycie nie są efektem jakiejś wydumanej sesji, a raczej zapisem wspólnych przygód. Inspirujące dla mnie było obserwowanie dwójki zakochanych w sobie ludzi w sytuacji realizowania wspólnej pasji. Sam uważam, że na pewnym etapie mojej relacji z żoną takie razem przeżywane przygody pełniły rolę zacieśniacza więzi. Owoc w postaci wspólnych wspomnień łączy ściślej niż cokolwiek, więc do dziś uważam, że podróże to inwestycja.
Wspólnie śmialiśmy się z patologii branży ślubnej i zdarzającej się sztuczności weselnych zdjęć, krępowały nas też nieco momenty lekkiego instruowania czy pozowania, toteż szczerze wierzę, że materiał jaki tu znajdziecie jest mocno naturalny. Swoją drogą na naturę byliśmy wręcz skazani, bo mało jest miejsc tak nieskazitelnych i jednocześnie ciekawych i łatwo dostępnych jak Madera. Wyspa nie ma wielu “nienaturalnych” atrakcji. Jedną znich jest wspomniane już lotnisko, które oprócz ciekawego patrona ma także jedno z piękniejszych i bardziej niebezpiecznych podejść w Europie, a także część pasa wspartą na palach wbitych w stucznie stworzony fragment lądu.
Zacznijmy od najbardziej znanego na całej wyspie miejsca czyli przylądka Punta Sao Lorenzo. Za pierwszym razem byłem tam sam o zachodzie słońca. Niech te klika zdjęć stanie się prologiem na wczówę 😉
Jeżeli spodobały Ci się moje zdjęcia i chcesz mi pomóc w dalszej pracy, daj mi proszę 5 gwiazdek w Google: KLIK!
Pierwszego wspólnego dnia wybraliśmy się na konkretny trekking. Dojechaliśmy samochodem na Pico do Arieiro, z którego najpierw stromo w dół, a potem stromo w górę przeszliśmy na najwyższy szczyt Madery czyli Pico Ruivo. Droga tam i z powrotem zajęła nam 6 godzin.
Jednym z ciekawszych miejsc, które chciałem odwiedzić już dawno był mglisty las Fanal. Miejsce to okazało się pastwiskiem z krowami strzygącymi trawę do golfowej perfekcji. Czas spędzony tam zapamiętamy jako bardzo mokry bo woda atakowała nas dosłownie zewsząd, ale aura tajemniczości Fanal pozostanie z nami na długo.
Przyszedł też czas na czarną plażę w Seixal. Tutaj opórcz utraty drona udało mi się zrobić kilka fajnych zdjęć bestrosko pluskających się delfinków, które… Nie no dobra, bajerowanie ma swoje granice. Przed nami minisesja kąpielowa Moni i Adasia.
Skończymy tak jak zaczęliśmy: na Punta Sao Lorenzo. Aktywnie, sportowo i zdrowo. Następnego dnia Monika i Adam ruszlyli w stronę kontynentalnej Portugalii, a ja zostałem na Maderze, aby – jak się okazało – sfotografować spontaniczny ślub Karoliny i Michała pod klifem Achadas da Cruz.
Jeżeli spodobały Ci się moje zdjęcia i chcesz mi pomóc w dalszej pracy, daj mi proszę 5 gwiazdek w Google: KLIK!